Wracamy do pytania: dlaczego? Aby zbliżyć się do sedna, najpierw omówmy powszechnie znane próby odpowiedzi na ten temat. Chociaż były one wielokrotnie odrzucane przez psychiatrów i seksuologów, warto się nad nimi pochylić. Pierwsza opinia krążąca wśród społeczeństwa to homoseksualizm. Rzekomo duża liczba gejów księży sprzyja zbrodniom na dzieciach. Niektórzy twierdzą, że homoseksualistów i pedofilów dzieli wąska linia oraz aby zmienić jednego w drugiego, wystarczy jeden krok. Zapewne mówi to więcej o osobach podzielających takie opinie, niż o problemie molestowania nieletnich. Cytując wyżej wspomniany raport: „Należy przy tym podkreślić, że orientacje seksualne względem osób dorosłych – heteroseksualna, czy też inna niż heteroseksualna, np. homoseksualna – nie wiążą się z większym lub mniejszym ryzykiem podjęcia kontaktu seksualnego z dzieckiem. Jak określono w Stanowisku Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego w sprawie rozróżnienia dwóch odrębnych, lecz nagminnie mylonych pojęć homoseksualizm i pedofilia z dnia 29.06.2017 r.: Przypisywanie osobom homoseksualnym szczególnej – w porównaniu do heteroseksualnych – skłonności do seksualnego wykorzystania dzieci stanowi nieuprawnione nadużycie, a rozpowszechnianie skojarzenia między homoseksualnością a pedofilią jest domeną ludzi nieświadomych i niekompetentnych bądź też uprzedzonych do ludzi homoseksualnych i sprzeciwiających się prawom obywatelskim tych osób”. To właściwie powinno zamknąć temat.
Drugą powszechnie znaną opinią na temat zbrodni duchownych wobec małoletnich jest obwinianie celibatu. Łatwo uwierzyć, że mężczyźni, którzy nie mogą zrealizować swojego popędy seksualnego, zaczynają, mówiąc kolokwialnie, wariować i przenosić swoje pożądanie na inny obiekt; a ponieważ wśród księży zawsze kręci się dużo dzieci… Ten sposób myślenia również został obalony. Nie ma powodu, aby człowiek w celibacie przeniósł swoje popędy akurat na nieletniego. Jak stwierdził profesor Lew-Starowicz w rozmowie dla serwisu Fakt.pl: „Nie można więc powiedzieć, że celibat prowadzi do pedofilii. Każdy taki przypadek to indywidualna sprawa.” Dodatkowo autorzy tekstu wspominają badania profesora Józefa Baniak, który stwierdza, że celibat to fikcja – większość księży go nie respektuje i żyje lub żyła w romantycznych oraz erotycznych relacjach z kobietami podczas posługi kapłańskiej. Teoretycznie to również zamyka sprawę celibatu, jednak w dalszej części tekstu jeszcze do niego wrócę.
Skoro rozpowszechnione w społeczeństwie opinie okazują się mitami, jak powinniśmy poznać odpowiedzi? Na początek poznajmy przeciwnika. Jak wiele prac psychologicznych przedstawia, łącznie ze wspomnianym wcześniej raportem, grupa sprawców pedofilii jest bardzo zróżnicowana. Jest to przerażające, ale jest mnóstwo powodów dla których człowiek może skierować swoje popędy wobec bezbronnego dziecka. Poznajmy je, pomyślmy co je łączy i jaki ma to związek z duchowieństwem.
Podstawowe rozróżnienie to podział na sprawców preferencyjnych i niepreferencyjnych (w różnych opracowaniach można znaleźć określenia fiksacyjni i niefiksacyjni lub pedofile i sprawcy sytuacyjni, ja jednak zostanę przy klasyfikacji z raportu komisji). Pierwsza grupa to osoby, które po prostu mają bardzo niezdrowy pociąg do dzieci przed okresem dojrzewania. Mówimy tu o ludziach, którzy w wieku pokwitania fantazjują o nieletnich i ich głównym punktem zainteresowania seksualnego stają się właśnie dzieci. To ich określają podręczniki psychiatryczne mianem pedofilów. Jak powstają zaburzenia tego typu? Tak naprawdę nie wiadomo. Są różne teorie, jednak eksperci nie doszli do satysfakcjonujących wniosków. Większość psychiatrów i psychologów zwraca uwagę na problemy i traumatyczne przeżycia w dzieciństwie tych osób, w tym, o ironio, bycie wykorzystywanym seksualnie. Nie ma jednak badań, które potwierdziłyby i ujednoliciły przyczyny powstania pedofilii.
Zamiast wyjaśnić przyczynę zaburzeń dużo łatwiejsza jest ich klasyfikacja. Sprawcy preferencyjni dzielą się na trzy najważniejsze grupy. Po pierwsze są to sprawcy uwodzący; mówimy tu o pedofilach, którzy po części traktują swoje ofiary jako odpowiednich partnerów – istot, które czerpią przyjemność ze wspólnych kontaktów i można z nimi budować prawdziwe relacje. Bardzo często sprawcy ci angażują się w życie dzieci oraz sami zachowują i ubierają się w sposób „młodzieżowy”. Takie osoby „uwodzą” swoje ofiary; rozmawiają z nimi, kupują prezenty. Lubią towarzystwo młodocianych. Niekoniecznie natomiast potrafią utrzymywać kontakty z rówieśnikami. Przykładem może być ksiądz Paweł K. z Wrocławia, który, jak stwierdził sąd, „oplatał” młodych chłopców za pomocą atencji, prezentów i wycieczek, a następnie wykorzystywał ich w okropny sposób. Został skazany na siedem lat pozbawienia wolności.
Druga grupa to introwertycy. Są to sprawcy, u których przeważa lęk przed ludźmi. Ich kontakt z dziećmi w dużej mierze ogranicza się do wykorzystywania. Nie tworzą relacji z ofiarami i na ogół krzywdzą osoby obce.
Trzecia grupa to sprawcy sadystyczni. Ich popęd, aby został zaspokojony, zmusza ich nie tylko do wykorzystywania dziecko, ale też do sprawiania im bólu i dodatkowej krzywdy. Tutaj można przypomnieć księdza Władysława Ł. zwanego „wampirem z Lututowa”, który swoje ofiary nie tylko wykorzystywał, ale również bił i gryzł.
Co łączy te grupy? Jak było powiedziane; dla nich dziecko to podstawowy obiekt seksualny. To o nich fantazjują i mają swoje typy. Na ogół mają preferowany wygląd i płeć ofiary. Co jest dla naszej dyskusji jednak najważniejsze; świadomie lub nieświadomie szukają zawodów umożliwiających kontakt z nieletnimi. Tutaj zaczynają się pojawiać nasze odpowiedzi. Jednak to dopiero początek. Równie dobrze przecież te osoby mogą wybrać pracę w szkole, czy instruktora karate dla nieletnich. Prawda. Po prostu katecheci i księża, podobnie jak inne zawody kontaktu z dziećmi, są w grupie podwyższonego ryzyka.
Wyżej opisani pedofile to jednak (w zależności od badań) od kilku do trzydziestu procent sprawców molestowania seksualnego nieletnich. Co z resztą? Otóż większość czynów pedofilskich nie jest popełnianych przez pedofilów. Brzmi to bardzo głupio, jednak tak definiuje się drugą grupę bestii; sprawców niepreferencyjnych. W rozumieniu psychiatrii, nie są to pedofile. To osoby, dla których wykorzystywanie dzieci jest czynem zastępczym. Z różnych powodów nie mogą oni nawiązać satysfakcjonujących relacji z podmiotem swojej głównej orientacji, więc „przenoszą” swoje popędy na małoletnich.
Czy nie jest przerażające, że większość krzywd o których piszemy powodują osoby, dla których dziecko nawet nie jest głównym przedmiotem seksualnych zainteresowań. Nieletni po prostu jest łatwiejszy i bezpieczniejszy. Ta grupa jest bardzo zróżnicowana wewnętrznie i nie będziemy zajmować się każdą z podkategorii wyodrębnionej przez psychologię czy kryminalistykę. Ważne jest, że mówimy tu o potworach, którzy na podstawie własnych przeżyć „skrzywili” swoje schematy poznawcze tak bardzo, że krzywdzenie nieletnich wydaje im się prostsze i często nie widzą w tym nic złego. Sprawcy z tej grupy są mniej wybiórczy od preferencyjnych; ich ofiarami padają dzieci w różnym wieku i płci. Tak też było w przypadku proboszcza parafii w pod zamojskiej Kalinówce Stanisława G., skazanego za molestowanie młodych dziewczynek i chłopców.
W większości wypadków przyczyna tak zniszczonych struktur myślowych oczywiście tworzy się w dzieciństwie i okresie dojrzewania. Przyczyn jest wiele i znów częstym przypadkiem jest wykorzystywanie w dzieciństwie. Można powiedzieć, że zły dotyk nie tylko boli całe życie, ale również potrafi tworzyć kolejnych drapieżców. Jak stwierdził Bogdan Stelmach, sprawcy ci mają „skrajnie zafajdane dzieciństwo”.
Tutaj dochodzimy do odpowiedzi na nasze pytanie. Co czynią ludzie, którzy wchodzą w wiek młodzieńczy z wielkimi problemami w strefach nie tylko osobistych ale też seksualnych? Część szuka pomocy. Inni jednak poszukują miejsca, do którego będą pasować. Instytucji, gdzie wszystko będzie z góry ustalone, pewne i ułożone. Kto nie słyszał o mężczyznach, którzy przeżywszy swoje pierwsze młodzieńcze zawody miłosne, myśleli o wstąpieniu do klasztoru lub seminarium. W większości takie pomysły szybko się rozwiewają – jednak co z osobami, które mają nie tylko złamane serca ale również psychikę? Dla nich wstąpienie do kościoła wydaje się wspaniałym wyjściem. Wspomniany już seksuolog Bogdan Stelmach, który pracuje z duchownymi z zaburzeniami osobowości, potwierdza tą teorię. Tutaj warto wrócić do kwestii celibatu. Czy dla ludzi z zaburzeniami seksualności nie jest on obietnicą spokoju? Takie osoby wierzą, że ta sfera życia, dzięki wierze i ślubom czystości, po prostu zniknie i nie będą musieć się nią przejmować. Niestety, ludzkie popędy nie zawsze da się tak łatwo opanować; i stąd koszmarne historie z duchownymi w rolach głównych.
Nie twierdzę oczywiście, że zaburzenia i problemy osobowości są jedynymi motywami do wstąpienia do seminarium. Większość duchownych ma dobre intencje i czynią w swoim zawodzie wiele dobrego. Jednak aby pokazać, że ludzie z okropnymi ranami na psychice i bardzo skrzywionymi schematami poznawczymi wchodzą do stanu duchowieństwa jako „ucieczki” od świata, chciałbym przytoczyć trzy wypowiedzi;
Abp Michalik: „Słyszymy nieraz, że to często wyzwala się ta niewłaściwa postawa, czy nadużycie, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga.”
ks. Jan Sikorski: „Dzieci, które w domu nie zaznają miłości, nie są dopieszczone, szukają tego u innych. Jeśli ktoś jest w tej sferze nadwrażliwy, to mogą go nieświadomie sprowokować.”
Ks. Tadeusz Rydzyk w sprawie pedofilii w kościele: „To że ksiądz zgrzeszył? No zgrzeszył. A kto nie ma pokus?”
Czy takie słowa mogłyby wypowiedzieć osoby ze zdrowo ukształtowaną i dojrzałą osobowością psychoseksualną i empatią?
Komentarze
Prześlij komentarz